Ostrzegam – relacja z Niewidzialnej Wystawy jest jak spotkanie z Yeti – nieprawdopodobna, fascynująca i tajemnicza. Ten kto był zrozumie (chyba :-), a ten kto nie był i tak nie uwierzy.
Zabierałem się już kilkukrotnie do napisania relacji ze zwiedzania Niewidzialnej Wystawy, ale jak opisać coś czego nie widać, a w dodatku zrobić to tak, aby nie zdradzić za dużo?
Jasne, można powiedzieć, że wystawa umożliwia nam zobaczenie świata z perspektywy osób niewidomych. Cóż jednak daje nam taka informacja? Teoretycznie coś wiemy, ale tak naprawdę nadal nie mamy pojęcia czego się spodziewać. Co gorsza – tego typu ogólne frazesy mogą spowodować błędne wrażenie, że wiemy już wszystko. A uwierzcie mi tak nie jest …
Dlatego odpuszczę sobie zwykły opis i powiem, że z Niewidzialną Wystawą jest trochę jak z tłumaczeniem komuś czym jest upał. Wyobraźcie sobie, że macie Eskimosowi wytłumaczyć uczucie gorąca. Ciężko co? Jasne możemy starać się i opisywać niestworzone historie, ale powiedzmy sobie szczerze – po co? Przecież wystarczy, że choć raz osoba ta doświadczy upalnego i skwarnego dnia i już do końca świata będzie wiedziała jakie to uczucie. Jestem zdania, że z Niewidzialną Wystawą jest podobnie – ciężko bowiem ubrać w słowa to czego doświadczamy podczas jej zwiedzania – to trzeba poczuć, przeżyć, doświadczyć na własnej skórze.
I chyba jest to najlepszy opis Niewidzialnej Wystawy – jest to wystawa, której się doświadcza, a nie ogląda. Jednak myliłby się ten kto uzna, że jest ona nudna. Uczucia jakie towarzyszą doświadczaniu tej wystawy są zadziwiająco silne.
Dla mnie emocje związane z jazdą kolejką górską czy nawet space shot nie umywają się do tych jakie wywołała Niewidzialna Wystawa. Pierwszym uczuciem jest zdziwienie – kurde, to tak wygląda ciemność. Niesamowite jest to, że patrzysz i nic nie widzisz, a raczej widzisz, coś co jest zupełną ciemnością . Jednak zdumienie szybko mija, a wtedy dopada Cię drugie uczucie.
Przyrównałbym je do znalezienia się samemu na Marsie – wszystko co Cię otacza jest obce, nieznane, dziwne, inne niż dotychczas. Czujesz się trochę zbity z tropu – tak jakby ktoś pokazał Ci, że rower, którym jeździsz od 10 lat umożliwia latanie. Dodatkowo zmuszony jesteś robić rzeczy normalne, ale nie tak jak Cię nauczono. I wtedy – nagle – następuje coś co nazwałbym wielkim ŁAŁ!!! Nie wiem czy wszyscy tego doświadczają, ale mnie uderzyło mocną asteroidu. Zdajesz sobie bowiem sprawę, że dane jest Ci odkryć świat na nowo. Poczułem się wtedy wręcz jak Indiana Jones wchodzący do pradawnej, tajemniczej piramidy, gdzie wszystko co Cię otacza jest ciekawe, nowe i niezwykłe. Uczucie niezwykłe.
Podsumowując: wystawa wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Wkraczając na Niewidzialną Wystawę wkraczasz w niezwykle fascynujący świat. Z wystawy zabierzesz emocję, które długo pozostaną w Twojej pamięci. Miejsce rewelacyjne. Polecam !